Newsy
05.01.2017

"Dziękuję za te wszystkie lata" - cz. I

Dariusz Kołodziej to jeden z tych zawodników, dzięki którym Podbeskidzie święciło największe sukcesy w swej historii. Awans do Ekstraklasy, dwa półfinały Pucharu Polski, niesamowite utrzymanie z sezonu 2012/13 czy 10, najwyższe jak dotychczas miejsce w Ekstraklasie. To wszystko z "Kołkiem" w składzie. Dziś popularny w Bielsku-Białej zawodnik kończy profesjonalną karierę piłkarską. 
    Dariusz Pietrasiak w rezerwach GKS-u Bełchatów, sutanna dla trenera Michniewicza, astma i trenerskie początki. Darek Kołodziej w szczerej rozmowie opowiada o swojej karierze. Zapraszamy na pierwszą część wywiadu z byłym już pomocnikiem Górali. 30 lipca 2005. Pamiętasz tę datę? Pewnie pierwszy mecz w Podbeskidziu. To były te czasy.Dokładnie. Pamiętam ten mecz. Zaczynaliśmy na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec, przegraliśmy 1:2. Start w lidze wtedy wam nie wyszedł. To prawda. Porażka na Sosnowcu, później był remis u siebie (1:1 z Lechią Gdańsk – przyp. red.), i kolejna porażka (2:3 ze Śląskiem we Wrocławiu – przyp. red.). W 4 kolejce graliśmy z Heko Czermno i też był remis. Pamiętam, że wszedłem na boisko, dałem dobrą zmianę, ale w końcówce złapałem kontuzję. Na naszym stadionie była jeszcze wtedy bieżnia. Ratowałem piłkę przy linii bocznej, wybiegłem za boisko i na krawężniku skręciłem staw skokowy. Dwa czy trzy tygodnie pauzy, a po tym meczu nastąpiła zmiana trenera. Za trenera Żurka przyszedł trener Małowiejski. U niego w podstawowym składzie pierwszy raz wyszedłem w meczu Pucharu Polski z GKS-em Bełchatów. Wygraliśmy 1:0, strzeliłem bramkę z czym zresztą wiąże się krótka historia. Po wielu latach spotkaliśmy się tutaj z Darkiem Pietrasiakiem, którego w tamtym spotkaniu przepchnąłem w polu karnym i zdążyłem dziubnąć piłkę do bramki. Zapamiętał to sobie? Zapamiętał! Obarczyli go wtedy winą za tę bramkę tak, że aż przesunęli do rezerw. Ja zaś po tym meczu zacząłem więcej grać od pierwszej minuty i wszystko zaczęło się układać. A pierwszą bramkę na własnym stadionie strzeliłem z Polonią Bytom.Początek wcale nie zapowiadał tak owocnej kariery w Bielsku. To prawda. Z tego co pamiętam to był ciężki sezon. Rok wcześniej mieliśmy być „galaktyczni” jak tutaj określali tę drużynę kibice, ale nie wyszło. Przyszła wymiana kadry, rozbudzone byłe nadzieje, a do ostatniego momentu przyszło walczyć o utrzymanie. To był zwariowany sezon, z barażami, ale najważniejsze, że skończony happy-endem.Śledzisz może swoje statystyki? Nie.Do setki meczów w Ekstraklasie dobić ci się nie udało, ale w Podbeskidziu ta bariera już dawno temu pękła i to z nawiązką – oficjalnych meczów było ponad 200. Jesteś zadowolony ze swojej kariery? Z perspektywy czasu, zważywszy na różne okoliczności - tak. Mało kto wie, ale gdy przyszedłem do Podbeskidzia wykryto u mnie astmę, a nigdy wcześniej nie miałem żadnych ataków. Myślę, że ta choroba bardzo mocno mnie ograniczała. Moim największym mankamentem w piłce była wydolność i nie da się ukryć, że to wiązało się z też z astmą. Nie rozpatruję, tego w kategoriach co by było gdybym jej nie miał. To mnie nie interesuje. Patrzę na to w ten sposób, że z nią osiągnąłem dużo. Nie mam takiej „astmy”, jak niektórzy sportowcy (śmiech). U mnie jest nieodwracalna, biorę leki żeby choroba nie postępowała. Nie ma możliwości, że wezmę leki i działam na 120%. Patrząc na to w ten sposób, uważam że to co osiągnąłem jest sporym sukcesem.Dla TSP zdobyłeś 43 bramki, wiele niecodziennej urody. Jakbyś miał wybrać najważniejszego i najładniejszego gola, które byłyby to trafienia? Najważniejszy gol to zdecydowanie ten z barażowego meczu z Pelikanem Łowicz. Remisowaliśmy 2:2 i byliśmy w III lidze (w pierwszym spotkaniu wyjazdowym padł remis 1:1 – przyp. Red.). Myślę, że jeśli nie zdobyłbym bramki z rzutu wolnego na 3:2 mogłoby być naprawdę ciężko. Ostatecznie mecz skończył się 5:2, ale to była taka bramka po której ruszyliśmy i zespół Pelikana totalnie się rozłożył. Nie było chyba ważniejszej bramki. Strzeliłem jeszcze kilka innych ważnych, ale ta była tą „naj”.Mogła zaważyć na losach klubu. Może nieskromnie to zabrzmi, ale tak, myślę że tak.A najpiękniejsza? Tutaj możemy policzyć też mecze nieoficjalne. Jak możemy, to chyba myślimy o tym samym. Gol ze zgrupowania w Turcji sprzed dwóch lat. Ogólnie uwielbiam bramki z rzutów wolnych, tak jak moja żona. Jej zdaniem najpiękniejsze gole padają tylko z rzutów wolnych. Parę ładnych bramek strzeliłem w ten sposób. Bodajże w sezonie 2006/07 z ŁKS-em Łomża na 10 minut przed końcem strzeliłem nad murem w samo okno. Pamiętam, jeszcze że kiedyś z Wisłą Płock tutaj przy Rychlińskiego uderzyłem z bardzo daleka, piłka leciała w środek bramki, ale nabrała takiej rotacji, że bramkarz nie mógł jej trafić. Sporo było tych goli ze stałych fragmentów.„Dariusz Kołodziej to zawodnik z nieprawdopodobnie silnym uderzeniem z dystansu”. W skrócie tak właśnie zwykle cię opisywano. Ciągnie się to za tobą jeszcze od czasów Hutnika – gol z ponad 40 metrów. Tak jest. To akurat był mecz sparingowy z Górnikiem Zabrze, wówczas ekstraklasowiczem, a my ograliśmy ich 5:1, jako klub z III ligi. To był rzut wolny na kole. Nasz stoper krzyczał za mną; „Strzelaj! Strzelaj!” Pomyślałem czemu nie? Uderzyłem, piłka po silnym, płaskim strzale odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Ten mecz był nagrywany z dachu stadionu. Później mieliśmy analizę tego spotkania i oglądaliśmy to razem z dźwiękiem. Jak ustawiałem piłkę i brałem rozbieg jeden z kamerzystów powiedział do drugiego: „Ty, pa! Chyba będzie strzelał!” (śmiech). Gdzieś może na kasecie VHS będę to miał. W ogóle w Hutniku strzelałem sporo bramek, myślę że koło trzydziestu. Dzięki temu trafiłeś tutaj. Myślę, że tak. Jako pomocnik strzelałem około 10 bramek w sezonie, więc to dobry wynik. A tak naprawdę w Podbeskidziu znalazłem się przez sparing z GKS-em Katowice, gdzie w oko wpadłem trenerowi Janowi Żurkowi. W Bielsku przypomniał sobie o mnie i otrzymałem propozycję z Podbeskidzia. Nie ukrywam, że zanim przyszedłem tutaj byłem na testach w GKS-ie Bełchatów, który wywalczył wówczas awans do Ekstraklasy. Potrenowałem z nimi trochę, ale trener Kuras powiedział, że w środku ma Łukasza Gargułę i nie ma sensu żebym siedział na ławie. Przyszedłem do TSP i po miesiącu wyrzuciłem ich z Pucharu Polski (śmiech).Kibice w Bielsku-Białej również świetnie zdawali sobie sprawę z twoich atutów. Gdy podchodziłeś do piłki przy stałym fragmencie gry trybuny wykonywały swój mały rytuał skandując twoje nazwisko. Ogromnie mobilizująca sprawa. Coś pięknego. Chciałbym podziękować im za to. Zawsze czuć było wsparcie, nawet jak nie szło, nawet gdy pojawiała się irytacja, frustracja. Nikt nie chce przecież przegrywać. Ale oni nigdy się nie odwrócili i zawsze byli z nami. Też za to pokochałem to miejsce, bo tworzą je ludzie. Dzisiaj, za te lata wszystkim z całego serca dziękuję.Za darmo tego nie dostałeś. Jeszcze przed awansem do Ekstraklasy ciężko zapracowałeś sobie na szacunek kibiców. Grą, ale też samym podejściem. Staram się w życiu funkcjonować tak, aby brać odpowiedzialność za to co robię. Myślę, że najgorsze co można robić to chować się przed czymś co się zawaliło. Zdaję sobie sprawę z tego, że aby pojawiła się „chemia” musi być poświęcenie z obydwu stron. Dlatego jeszcze raz dziękuję kibicom, że byli. Dla mnie to była frajda, robiłem to co kocham z ogromną pasją. A jeżeli tym co kocham, dawałem przyjemność innym ludziom… czego chcieć więcej? To chyba coś najlepszego w życiu. Już teraz zapraszamy na kolejne części wywiadu z Darkiem Kołodziejem!  
powrót do listy

Następny mecz

Następny mecz

Fortuna 1 Liga 2023/2024 - Kolejka 25

VS

30.03.2024, godz: 20:00, Stadion Miejski w Bielsku-Białej