"Sokół" po zabiegu

Marek Sokołowski, etatowy kapitan Górali wiosnę rozpocznie dopingując swoich kolegów z trybun.  Z gry wykluczyła go kontuzja, która musiała skończyć się na operacyjnym stole.
Przez większość kariery „Sokoła” omijały poważne kontuzje i mimo wielu rozegranych meczów w karierze wychowanek TSP  wciąż potrafił grać i trenować na najwyższych obrotach. Zresztą znany jest z tego, że nie odstawia nogi i nawet gdy brakowało sił to „dawał z wątroby”, ale nie odpuszczał.Niestety odpuścić będzie musiał znaczną część rundy wiosennej i zamiast na treningi i mecze przeznaczyć ją na rehabilitacje. Przytrafiła mi się niestety poważna kontuzja – zerwane więzadła krzyżowe przednie w lewym kolanie – mówi Marek - Na początku niewiele wskazywało na tak poważny uraz. Przy starciu z jednym z rywali na sparingu. Nie myślałem, że będzie to tak poważna kontuzja. Kolano uciekło, ale nawet nie spuchło, nic się nie działo, ale rezonans wyszedł negatywny. Każdy, kto śledzi rozgrywki piłkarskie wie, że jest to częstym powodem wyłączenia z gry zawodników na całym świecie. Za sobą taki uraz ma m.in. Jakub Błaszczykowski, a ostatnie miesiące kibice Polski i Napoli dopingowali Arkadiusza Milika w jego rehabilitacji.Sam uraz wymagał zabiegu, który wykonany został właśnie dziś popołudniu - Operację przeszedłem u doktora Jaroszewskiego, jest to znany specjalista, lekarz polskiej reprezentacji narodowej i jestem spokojny, bo trafiłem w dobre ręce.Już po 1,5-godzinnym zabiegu kapitan relacjonował, że czuje się dobrze, ale póki co, musi pozostać w pozycji horyzontalnej ponieważ działa jeszcze znieczulenie.Mimo to prognozy dotyczące powrotu na boisko wymagają cierpliwości od kibiców i samego zawodnika - Arek Milik trenował już po czterech miesiącach. Na pewno trzeba jednak liczyć cztery do pięciu miesięcy samej rehabilitacji – przyznaje Sokołowski - Nie poddaję się jednak i będę się jak najszybciej starał wracać do zdrowia – mówi jak na Górala z krwi i kości przystało.