Newsy
05.05.2016

Podoliński: Liczę na sportową złość

Zapis konferencji prasowej z trenerem Robertem Podolińskim, przed meczem z Koroną Kielce w 35 kolejce rozgrywek Ekstraklasy.Jak przerwać serię meczów bez porażki Korony Kielce?Mamy nadzieję, że każda seria ma swój koniec, Korona rozpoczęła meczem z nami tę serię gier bez porażek. Zwraca uwagę, że wśród tych meczów niewiele jest zwycięstw – to również jest charakterystyczne. Korona to bardzo solidny zespół, który potrafi punktować w meczach, które zdawałoby się, może przegrać. Jest to na tyle doświadczony zespół, że z każdego meczu udaje się im wycisnąć minimum punkt i to jest charakterystyczna cecha Korony Kielce. Jest to solidny, dobrze zbilansowany zespół, nie jest żadnym odkryciem, że jego atutami są Cabrera i dwóch bardzo kreatywnych bocznych pomocników. Czy to jest Pilipczuk, czy Pawłowski i Sierpina to są piłkarze, którzy bardzo dobrze grają jeden na jeden, potrafią stworzyć przewagę w bocznym sektorze boiska. To jest siłą Korony – zespół bardzo mocny w kontrataku i bardzo solidny w stałym fragmencie gry, zresztą to widać po bramkach, które Korona zdobywa. Jakie nastroje panują w szatni? Czy zawodnicy są przygnębieni, czy jest to mimo wszystko spokój?Może nie spokój, ale sportowa złość, że czegoś brakuje, zwykle bardzo niewiele, tak jak w Białymstoku. Mecz w Białymstoku, gdybym miał porównać do jakiegokolwiek innego to byłby to mecz z Piastem w Gliwicach. Deja vu. Nawet Piacek zamieszany był w bramkę dla nas. Może zabrakło doświadczenia Marka Sokołowskiego bo myślę, że rozgrywając to spotkanie nieco mądrzej mogliśmy punkty z Białegostoku wywieźć. Więc jest to raczej złość, nie mamy czasu na spokój. Musimy być bardziej pazerni na punkty, które nam uciekają.Jakie elementy w grze zespołu najbardziej się Panu nie podobają?Dość duża nerwowość. Po raz kolejny rozgrywamy naprawdę dobry mecz, nie pozwalamy Jagiellonii na zbyt wiele, zdobywamy bramkę i nagle, co jest dziwne, bo po strzeleniu bramki przez nas,  wkrada się się zdenerwowanie.
Troszkę za dużo błędów indywidualnych zdarzyło się nam w Białymstoku i to kosztowało nas punkty. Musimy być bardziej skoncentrowani.Czy są zawodnicy, których występ stoi pod znakiem zapytania?Tak, niestety tak. Jest to Mateusz Szczepaniak, mam nadzieję, że będzie gotowy już na wtorek, na mecz z Łęczną. Wiadomo, że kartki eliminują Marka Sokołowskiego i Damiana Chmiela. Pozostali zawodnicy, włącznie z Olegiem Veretilo, są do mojej dyspozycji, co mnie bardzo cieszy, ponieważ w ostatnim czasie sporo problemów mieliśmy zwłaszcza z bocznymi obrońcami.Nie ma pan poczucia deja vu w porównaniu z końcówką roku? Wtedy też pojawiły się problemy kadrowe i zespół wylądował na ostatnie miejsce, teraz sytuacja wydaje się analogiczna.Tak, mam takie poczucie, trafił pan w sedno. Przechodzi nam też na myśl takie porównanie, ale mimo wszystko wydaje się, że na chwilę obecną mamy lepszą sytuację kadrową niż mieliśmy w końcówce. Cieszy mnie powrót Olega Veretilo, to nam bardzo pomoże jeśli chodzi o grę defensywną. Wrócił też Jozef Piacek, o którym, sami Państwo dobrze wiecie, ile daje w linii obrony. Mecz w Białymstoku pokazał to dobitnie, że jeśli chodzi o występ Jozefa to nie ma się do czego przyczepić. Rzeczywiście mieliśmy kryzys, ale tak jak mówię, każda seria musi się skończyć i wierze, że to się stanie jutro o 18:00 na stadionie w Bielsku-Białej.Kontynuując to porównanie, wówczas mieliście więcej czasu żeby kryzys przygotowawczy, był okres przygotowawczy, teraz za nieco ponad tydzień będzie można powiedzieć, że jest po wszystkim. Jaka jest recepta na odnalezienie się w tej trudnej sytuacji?Tak, ma pan rację. Jak nieszczęścia się zwaliły to wszystkie naraz, bo i kartki i kontuzje i przede  wszystkim mecze co trzy dni. Tak naprawdę ciężko było poszukać rozwiązania grając poniedziałek, środa, sobota. Teraz mieliśmy tydzień na przygotowania do meczu. Uważam też, że mecz w Białymstoku, mimo porażki był dobrym prognostykiem. To wcale nie był najsłabszy mecz w naszym wykonaniu i skupiamy się na wyciąganiu z niego pozytywów, a było ich kilka. Liczę bardzo na sportową złość w szatni, wiem, że środku mamy coś takiego.Jest pan młodym, zdolnym, perspektywicznym trenerem podobnie jak np. trener Stokowiec. Czy zakładając najczarniejszy scenariusz, jest pan gotowy na to, żeby po spadku, tak jak Piotr Stokowiec, który wytrzymał presję, został po spadku w Zagłębiu i wrócił z nim do Ekstraklasy, a teraz jest blisko podium. Czy podjąłby się pan takiej misji?Dziękuję, bardzo mi miło, że tak mnie pan postrzega, ale ja naprawdę wolałbym skupić się na utrzymaniu Ekstraklasy w Bielsku-Białej, i tak jest od początku mojej pracy tutaj. Pamiętamy, że  prawie nigdy w tym czasie nie było różowo, chyba żeby się cofnąć o dwa tygodnie, wtedy rzeczywiście był fajny moment kiedy nie przegrywaliśmy. Sam moment przyjścia, zakończenia rundy i pierwszy mecz w Gdańsku, który nas oblał zimną wodą - z takich sytuacji umieliśmy wychodzić, głównie dlatego, że szatnia dobrze reagowała. Impulsy mówiące: spokojnie, jeszcze będzie dobrze, wychodziły od samych zawodników. Jestem dobrej myśli, bo pracuję z takimi piłkarzami. Tu nikt się nie poddał, nikt nie spuścił głowy, wszyscy są myślami w Bielsku-Białej, nie planuje swojej przyszłości nigdzie indziej i to jest na tę chwilę bardzo ważne. Po tej „ósemce” wyczyściliśmy głowy, jesteśmy skupieni na tym, żeby zostać w Podbeskidziu i dla Podbeskidzia walczyć o Ekstraklasę. To jest bardzo ważne stanowisko szatni. Nie wybiegamy myślami w Polskę, chcemy zrobić wszystko, żeby Ekstraklasa została w Bielsku. Proszę mi wierzyć, że takie jest stanowisko wszystkich zawodników, chciałbym uciąć te wszystkie spekulacje, o tym że niektórzy są już w innych klubach, nie, tak nie jest. Jesteśmy skupieni na swojej pracy, bo ktoś tutaj dał nam szansę i chcemy odwdzięczyć się za to zaufanie, które tu otrzymaliśmy. 
powrót do listy