Newsy
24.10.2014

Dla trenera rok to mało

Rocznica angażu w Podbeskidziu oraz setny mecz w Ekstraklasie - takie jubileusze przytrafiły się trenerowi Ojrzyńskiemu w ostatnich dniach. Wykorzystaliśmy tę okazję aby zadać mu parę pytań.  W ostatnich dniach obchodził Pan swoiste jubileusze: mecz z Górnikiem Łęczna był Pana setnym meczem w Ekstraklasie, a w tym tygodniu minął równo rok odkąd pracuje Pan w Podbeskidziu. Zwraca Pan uwagę na takie okazje?

Za bardzo o to nie dbam, ale też nie przechodzę obojętnie. Warto zawsze takie rzeczy liczyć, wiedzieć ile meczów ma się na koncie, jak bogate zbiera się doświadczenie, czy też jak długo utrzymuję się na stanowisku, bo to nie jest łatwe. To są miłe okazje, że jest rocznica, że jest setny mecz. Nie jest to dla mnie bardzo ważna rzecz, ale nie powiem też, że w ogóle mnie to nie interesuje.

Zauważył Pan, że to nie jest łatwa praca, zmiany na stanowiskach są częste: obecnie jest Pan jednym z najdłużej pracujących szkoleniowców w Ekstraklasie. Rok pracy trenera to dużo, czy mało?

Dla trenera, który pewne rzeczy planuje to taki rok to jest mało, to jest dopiero fundament. Niektórzy mówią, że powinno się przepracować dwa okresy przygotowawcze, te dłuższe, zimowe i dopiero wtedy jakieś piętno na drużynie można odcisnąć, przygotować sobie zespół pod względem personalnym, poukładać pewne rzeczy po swojemu. Z drugiej strony, we współczesnych realiach czy polskiej ligi, czy nawet klubów zagranicznych, gdzie, tak jak mówimy rotacje na stanowiskach są częste, przepracowanie roku to jest powód do zadowolenia, bo zwykle trener pracę traci szybciej. 

Wielu ekspertów już teraz widzi, że Pan to piętno na drużynie Podbeskidzia odcisnął. Proszę powiedzieć jaki jest Pana taki znak charakterystyczny, coś co Pan w Podbeskidziu zaszczepił? Z czego jest Pan najbardziej zadowolony patrząc na grę Podbeskidzia.

Nie mam takiego znaku rozpoznawczego, to nie mi oceniać swoją pracę, niech inni to robią. Ja cieszę się, że pracuję w Ekstraklasie, cieszę się, że w tamtym sezonie, w którym objąłem Podbeskidzie na ostatnim miejscu, udało się cel osiągnąć i zostaliśmy w Ekstrakalsie. W tym sezonie może uda się powalczyć o coś więcej, wiemy że łatwo nie będzie. Ubolewam nad tym, że mamy utrudnione zadanie, nie mówię tylko o budżecie bo wiedziałem jak to będzie przychodząc tutaj, ale o bazie treningowej, której wciąż nie mamy na odpowiednim poziomie. Jeśli mają być wyniki, to przede wszystkim musi być włożona praca, a do tego konieczne są odpowiednie warunki.

Dla Podbeskidzia ostatnie 12 miesięcy z Leszkiem Ojrzyńskim było udane. W tabeli za ten rok zajmuje piąte miejsce w Ekstraklasie, a jak Pan ocenia ten czas?Dla mnie najważniejsze jest zdrowie, moje i moich zawodników. Do miejsca w tabeli nie wolno się przywiązywać, bo ono może za moment być wyższe albo niższe, to jest sprawa dynamiczna. Ważne jest żebym czuł z pracy satysfakcję, żeby zawodnicy też przykładali się do pracy, tak jak potrafią i żeby ich ta praca cieszyła. Gdy do tego dojdą wyniki, bo to z nich jesteśmy rozliczani, to będzie znaczyło, że jest dobrze.

Na koniec pytanie osobiste: ten rok pracy w Bielsku-Białej, oznacza też rok częstej rozłąki z rodziną, która przecież mieszka w Kielcach. To musi być bardzo uciążliwe

Jest ciężko. Rodzina ma gorzej, bo można powiedzieć, że zostawiłem ich w obcym mieście, do Kielc sprowadziliśmy się gdy pracowałem w Koronie. Miałem nadzieję, że dłużej uda mi się popracować, ale niestety po trzeciej kolejce, to tak na marginesie rozmowy o czasie pracy trenerów, zostałem zwolniony. Rodzina tam została, żona miała tam pracę, dzieci poszły tam do szkoły. Zobaczymy jak to potoczy się dalej, ale rozłąka z rodziną to jest najgorsze, co może być dla męża i ojca. Taki zawód sobie wybrałem i trzeba się z tym pogodzić, choć na pewno w dłuższej perspektywie to nie może tak wyglądać. Czekamy z decyzją do końca tego roku, będziemy widzieli jak się sytuacja rozwija i podejmiemy odpowiednie kroki.
powrót do listy