Sezon 09/10 1 Liga
„Górale” już po raz trzeci bardzo bliscy ekstraklasy – tym razem awans przepadł w ostatniej kolejce, kiedy tylko zremisowano na własnym stadionie ze Zniczem Pruszków (0-0). Co ciekawe, była to słodka zemsta gości za ostatni mecz poprzedniego sezonu, gdy bielszczanie na własnym boisku pozbawili awansu… pruszkowian, wygrywając z nimi 1-0. Jakże odmienna była jesień ! Za gwałtowny spadek sportowego poziomu głową zapłacił wynoszony wcześniej pod niebiosa Marcin Brosz. Tymczasowo zastąpił go szkoleniowiec grup młodzieżowych Tomasz Świderski, a z początkiem grudnia w Bielsku-Białej zakotwiczył Robert Kasperczyk
Sezon 10/11 1 Liga
Kropla drąży skałę… po kilku nieudanych próbach, marzenie w końcu się spełniło i Podbeskidzie awansowało do ekstraklasy! Zajac, Cienciała, Konieczny, Górkiewicz, Dančík, Osiński, Łatka, Koman, Patejuk, Rogalski, Malinowski, Chmiel, Ziajka, Kołodziej, Cieśliński, Demjan – te oraz inne nazwiska zapisały się złotymi zgłoskami w sportowej historii Bielska-Białej. Tym bardziej, że na dokładkę dołożyli do tego półfinał Pucharu Polski, czego wcześniej w klubowych kronikach nie odnotowano. Pamiętne mecze z Wisłą Kraków, która w tym samym roku zdobyła mistrzostwo Polski czy z Lechem Poznań, ustępującym mistrzem, świeżym pogromcą Manchesteru City oraz Juventusu Turyn, odbiły się szerokim echem w futbolowym światku. A pomyśleć, że jeszcze rok wcześniej trener Kasperczyk o mały włos nie stracił posady, czego domagała się część kibiców…
Na osobny akapit zasługują działania organizacyjne klubu. Pracownicy, z prezesem Januszem Okrzesikiem na czele, wykonali ogromną pracę, by Podbeskidzie sprostało wyzwaniom, jakie stanęły przed nim po sukcesach sportowych. Już w meczach Pucharu Polski z Lechem, który cieszyły się ogromnym zainteresowaniem kibiców, udało się zwiększyć pojemność stadionu stawiając tymczasową trybunę za bramką. Rozwiązanie proste, ale skuteczne, dzięki temu mecz mogło zobaczyć dodatkowe 1000 osób.
Znacznie trudniejszym zadaniem było spełnienie wymogów licencyjnych ekstraklasy. W gotowości był stadion w Wodzisławiu Śląskim, zgłoszony jako rezerwowy obiekt dla meczów Podbeskidzia. Priorytetem była jednak gra na Rychlińskiego i wspólną pracą (dosłownie!) kibiców oraz pracowników klubu udało się to osiągnąć – Stadion Miejski osiągnął poziom pozwalający na rozgrywanie na nim meczów najwyższej ligi. Drużyna ekstraklasowa, więc i stadion ekstraklasowy. Sam klub również przeszedł przemianę w spółkę akcyjną, co jest jednym z wymogów licencyjnych, ale i ogromnym przedsięwzięciem administracyjnym, które wymagało choćby zmiany wszystkich zawieranych umów. To praca, której nie widać gołym okiem, ale bez niej nie byłoby upragnionej w Bielsku-Białej i na całym Podbeskidziu, Ekstraklasy.
Sezony 11-13 Ekstraklasa
Podbeskidzie, jako nowicjusz i klub z najmniejszym budżetem w ekstraklasie, przez wielu skazywane było na pożarcie i rolę typowego outsidera. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. W pierwszym sezonie szybko zapewniło sobie utrzymanie, po drodze ucierając nosa m.in. znacznie bogatszym Legii Warszawa i Wiśle Kraków. W drugim, po beznadziejnej rundzie jesiennej, w trakcie której pracę stracił najpierw Kasperczyk, później zastępujący go tymczasowo asystent Andrzej Wyroba, a na końcu Marcin Sasal. Wiosną nastąpił niesamowity pościg i determinacja w odrabianiu strat, wydawałoby się nie do odrobienia, pod wrażeniem których była cała piłkarska Polska. Jakby przy okazji, tytuł króla strzelców oraz najlepszego piłkarza ligi zgarnął słowacki snajper „Górali” Robert Demjan. Efektowne utrzymanie w lidze było dziełem trenera Dariusza Kubickiego, a także kontynuującego jego dzieło Czesława Michniewicza. Ten ostatni zostanie zastąpiony w październiku 2013 roku przez Leszka Ojrzyńskiego
Sezon 2013/14
Górale uzyskali dziesiąte, najwyższe w swojej historii, miejsce w ekstraklasie, choć początki wcale nie były optymistyczne. W październiku, po nieudanym starcie nowych rozgrywek zdecydowano o zmianie szkoleniowca prowadzącego zespół TSP - Czesława Michniewicza zastąpił Leszek Ojrzyński. Pod wodzą nowego trenera bielszczanie rozpoczęli od dwóch bezbramkowych remisów na własnym stadionie oraz przegrali we Wrocławiu ze Śląskiem 4:0. Z czasem jednak gra się poprawiła, a punktów zaczęło przybywać... przełomem była wygrana 3:1 z Lechią Gdańsk oraz niespodziewane zwycięstwo nad Legią Warszawa 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył wówczas Aleksander Jagiełło, wypożyczony do Podbeskidzia z... Legii.
Wspinaczkę w górę tabeli zespół kontynuował również wiosną: inauguracja, która przypadła na Dzień Zakochanych, przyniosła prezent dla fanów zakochanych w Podbeskidziu - trzy punkty w spotkaniu z Widzewem Łódź, po bramce z rzutu karnego pewnie wykonanego przez Dariusza Kołodzieja.
Sezon 2013/14 to pierwszy sezon rozgrywkowy w Ekstraklasie, w którym rozgrywano 37 kolejek - po tradycyjnych 30. podzielono drużyny na górną i dolną ósemkę, podzielono na połowę ich zdobycz punktową i zorganizowano dodatkowe siedem kolejek (każdy z każdym bez rewanżów), które dopiero ostatecznie wpłynęły na końcowy układ tabeli.
W ostatnim meczu fazy zasadniczej Górale wygrali w Krakowie z Wisłą 1:0. Jedyną bramkę w meczu zdobył Damian Chmiel (przy pomocy Michała Miśkiewicza) już w 13 sekundzie od rozpoczęcie spotkania. Nadal jest to najszybciej zdobyta bramka na ekstraklasowych boiskach!
W fazie finałowej Górale nie zwolnili tempa! Wygrali cztery z siedmiu spotkań, a tylko raz przegrali (z Koroną Kielce) i ostatecznie zajęli 10. miejsce.
Sezon 2014/15 Ekstraklasa
Ponownie bielszczanie dochodzą do półfinału Pucharu Polski - drogę na Stadion Narodowy przerwała dopiero warszawska Legia, wcześniej w pobitym polu TSP zostawiło same ekstraklasowe zespoły: Zawiszę Bydgoszcz, Górnik Zabrze i Piast Gliwice.
W lidze również Góralom szło nieźle: setny mecz Podbeskidzia w Ekstraklasie uczcili wysokim zwycięstwem nad Ruchem Chorzów 3:0 a jedną z bramek zdobył debiutujący w bielskim zespole Maciej Korzym. Od trzeciej kolejki Podbeskidzie złapało serię meczów bez porażki: pokonało Ruch, Zawiszę, zremisowało z GKS-em Bełchatów, co przyjęto z rozczarowaniem, ale Górale wygrywali dalej z Cracovią i Legią Warszawa. Kluczową rolę w tych meczach odegrał Damian Chmiel, który finalnie został najlepszym strzelcem klubu w tamtym sezonie i mówiono o nim nawet w kontekście powołań do narodowej reprezentacji! Skończyło się na medialnych spekulacjach, ale nie zmienia to faktu, że był to wyróżniający się zawodnik w lidze.
Kapitalny sezon pełny niezwykle emocjonujących meczów, które rozstrzygały się w ostatnich minutach gry jak Lech - Podbeskidzie (1:1, gol dla TSP w 89 minucie), Podbeskidzie - Korona 2:2 (wyrównanie Korzyma w doliczonym czasie gry), Podbeskidzie - Jagiellonia i bramka na wagę trzech punktów Roberta Demjana w 90 minucie. Wiele było także niezwykle efektownych spotkań jak szalony mecz w Zabrzu, gdzie po pierwszej połowie Górnik prowadził 3:1, a Górale zdołali wyjść na wynik 3:3 i zabrać do Bielska-Białej jeden punkt.
Nie zabrakło jednak również łyżki dziegciu - mecz z Lechem Poznań, w ostatniej kolejce fazy zasadniczej mógł przesądzić o historycznym awansie Podbeskidzia do pierwszej ósemki. Automatycznie dałoby to i najlepszy wynik w historii klubu, i pewny ligowy byt, a nawet szansę gry o najwyższe cele. Mecz jednak bielszczanie przegrali i ponownie musieli mierzyć się w szalenie trudnej batalii o pozostanie w Ekstraklasie. Batalii dość dramatycznej - utrzymanie zapewniła bramka Bartłomieja Koniecznego w meczu z Górnikiem Łęczna... a jakże inaczej, w ostatniej minucie meczu.
Sezon 2015 /16
Rozgrywki w sezonie 2014/15 Podbeskidzie dokończyło już pod wodzą Dariusza Kubickiego, który w nowym sezonie na ławce trenerskiej zasiadł tylko dziewięć razy. Po obiecującym początku i pechowo straconym zwycięstwie w Lubinie, w dziewięciu kolejkach Podbeskidzie ugrało zaledwie sześć punktów (trzy remisy i wygrana z Lechem w Poznaniu), ponadto doznało bolesnej porażki na własnym stadionie (0:6 z Wisłą Kraków) i Dariusz Kubicki przestał pełnić obowiązki szkoleniowca pierwszej drużyny, które przejął z jego rąk Robert Podoliński.
"Nowa miotła" zadziałała - seria sześciu kolejnych meczów bez przegranej, świetne mecze Adam Mójty, który jako boczny obrońca seryjnie zdobywał bramki, zgrany duet napastników Szczepaniak - Demjan przyniosły znaczny przyrost punktów na koncie Górali. W tym sezonie Podbeskidzie bardzo bliskie było poprawienia wyniku sprzed trzech lat i zajęcia najwyższego w historii miejsca w Ekstraklasie. Końcówka fazy zasadniczej należała do czerwono-biało-niebieskich: wygrana w Białymstoku 3:0, wygrana z Termalicą Bruk-Bet 2:0... okazało się to jednak zbyt mało. Po końcowym gwizdku w 30 kolejce piłkarska Polska, wraz z centralą Ekstraklasy zaniemówiła: okazało się, że Ruch Chorzów i Podbeskidzie zgromadziły identyczną liczbę punktów i bramek, a bilans bezpośrednich meczów również wypadał na remis. Dodatkowo zajęły miejsce 8 i 9 - czyli to między nimi decydowało się kto znajdzie się w górnej połowie tabeli i grać będzie o europejskie puchary a może nawet mistrzostwo... Jak zakończyłby się ten sezon dla Podbeskidzia, gdyby to ono było w pierwszej ósemce, nie wiemy. Wiemy, że po dwóch dniach milczenia i niepewności arbitralną decyzją PZPN cofnięto karę jednego punktu dla Lechii Gdańsk, co sprawiło, że o miejscach 7,8 i 9 decydowała mała tabela między TSP, Ruchem i Lechią, która była niekorzystna dla bielskiego zespołu. Rozczarowanie, gniew, żal - te słowa w najdelikatniejszy sposób opisują uczucia kibiców i zawodników, którzy zamiast emocjonować się grą w czołowej ósemce polskich klubów musieli przestawić się na walkę o pozostanie w Ekstraklasie.
Siedem meczów w fazie finałowej, to kumulacja pecha, spadku formy i być może również trudności w przestawieniu się na tryb walki na śmierć i życie, jaką zwykle obserwujemy nad kreską odgradzającą w tabeli miejsca spadkowe. W tych siedmiu meczach Podbeskidzie zdobyło jeden punkt, remisując z Koroną Kielce na własnym stadionie 1:1. Czarny sen spełnił się w Łęcznej, gdzie Górnik nie dał szans bielszczanom i pokonał ich 5:1.
Mecz z Wisłą Kraków, który był ostatnim w sezonie, okazał się pożegnaniem bielskiej publiczności z Ekstraklasą. Trzeba podkreślić, że pożegnanie wypadło sympatycznie a kibice stanęli na poziomie i godnie podziękowali swoim zawodnikom za emocje dostarczane przez cały sezon.