Sezon 2002/2003 (II Liga)

Pierwszy w historii klubu sezon w drugiej lidze nie rozpoczął się udanie. Dopiero w piątej kolejce, po 3 remisach i 1 porażce, podopieczni Boreckiego odnieśli pierwsze zwycięstwo - nad Hetmanem Zamość. Następnie przychodzą wiktorie nad takimi zespołami jak Piotrcovia Piotrków Trybunalski, Aluminium Konin, Stomil Olsztyn i ŁKS Łódź. Bielski teren nie jest łatwy do zdobycia. W rundzie jesiennej nie udało się tu wygrać żadnemu zespołowi przyjezdnemu.

Duża w tym zasługa publiczności, która w sile około 5-6 tysięcy przychodziła odwiedzać stadion przy Rychlińskiego. Niestety, klub zaczął popadać w problemy finansowe. W związku z tym, grono ludzi, którym dobro bielskiej piłki leżało na sercu utworzyli Towarzystwo Sportowe "Podbeskidzie", mające przejąć władzę w klubie za pół roku, a do tego czasu zajmować się organizacją meczów i utrzymywaniem zawodników oraz likwidacją Bogmar-Ceramed SSA.

W międzyczasie do Górnika Zabrze odchodzi największa gwiazda zespołu Adrian Sikora - przyszły reprezentant kraju. Zarząd klubu podjął też decyzję o zwolnieniu z funkcji trenera Boreckiego i zastąpienie go Pawłem Kowalskim. Szybko okazało się, że większość z piłkarzy, których sprowadził nowy trener brakowało umiejętności, aby skutecznie powalczyć o utrzymanie 2 ligi dla Podbeskidzia. W efekcie 12. miejsce wywalczyła drużyna praktycznie zbudowana przez Boreckiego. Po zakończeniu sezonu Pawłowi Kowalskiemu podziękowano za współpracę.

Sezon 2003/2004 (II Liga)

W lipcu 2003 roku Towarzystwo Sportowe "Podbeskidzie" przejmuje zawodników oraz miejsce w lidze zgodnie z przepisami PZPN. Prezesem został wybrany Stanisław Piecuch, właściciel firmy spedycyjnej "Pestanpol". Decyzją zarządu klubu nowym-starym trenerem został, już po raz trzeci, Wojciech Borecki. Równocześnie karierę zakończyła żywa legenda klubu oraz ogólnie bielskiego sportu (grał także w BKS) - Grzegorz Więzik. Jako II-ligowiec z rocznym stażem, Podbeskidzie miało zagwarantowany start w Pucharze Polski na szczeblu centralnym, jednak udział w tej imprezie kończy się bardzo szybko. Już w pierwszej rundzie Górale ulegają Rakowowi Częstochowa, który lepiej egzekwował rzuty karne.

W piątej kolejce nowego sezonu do Bielska przyjechał naszpikowany gwiazdami chorzowski Ruch, który spodziewał się łatwego zwycięstwa. Nic z tego. W obecności prawie 7000 widzów goście musieli pogodzić się z zaskakującą, ale zasłużoną porażką 1:2. Wydawało się, że wszystko będzie zmierzać w dobrym kierunku, gdy niestety przyszła seria 7 meczów bez zwycięstwa.

Trenerowi Boreckiemu podziękowano, a jego miejsce zajął Krzysztof Pawlak, pod którego wodzą zespół przechodzi metamorfozę i odprawia z kwitkiem zespoły z drugoligowej czołówki - Zagłębie Lubin i GKS Bełchatów. Zimę bielszczanie spędzili na wysokim, szóstym miejscu.

Do rundy wiosennej Podbeskidzie przystąpiło wzmocnione kilkoma eks-ligowcami i dało to efekt w postaci 3 zwycięstw w 3 pierwszych meczach, w tym nad kolejną drużyną ze ścisłej czołówki - Szczakowianką. "Bielska Twierdza" zaczęła odżywać na nowo, szeptano nieśmiało nawet o Ekstraklasie. Szybko okazało się, że były to ambicje na wyrost. Mimo iż udało się jeszcze zremisować w Chorzowie 2:2 kolejne spotkania pokazały, że zespół był na fali opadającej.

W efekcie utrzymanie, bez konieczności grania meczów barażowych, drużyna zapewniła sobie dopiero na dwie kolejki przed końcem sezonu. Co ciekawe, najlepszym strzelcem okazał się być obrońca Jarosław Bujok (8 goli). Plany na następny rok są jednak dużo ambitniejsze - awans do najwyższej ligi.

Sezon 2004/2005 (II Liga)

W tym celu sprowadzono cenionego w kraju trenera Jana Żurka, wcześniej odnoszącego sukcesy z GKS-em Katowice, a także zawodników z I-ligową przeszłością, w tym reprezentanta Polski na Mundialu w Korei i Japonii Pawła Sibika, czterokrotnych mistrzów Polski Grzegorza Patera Daniela Dubickiego, a także króla strzelców I Ligi z sezonu 1999/2000 Adama Kompałę.

Mimo tych wszystkich wzmocnień "Los Galacticos" z Bielska, jak się wtedy określało naszą drużynę, zawodzą. Mimo dojścia aż do 1/8 finału Pucharu Polski (co było ówcześnie największym sukcesem klubu, jeśli chodzi o starty w tych rozgrywkach), w lidze drużyna z Podbeskidzia gra nierówno. Problemem okazała się zbyt duża rewolucja w stosunku do poprzedniego sezonu, a co za tym idzie brak zgrania ze sobą poszczególnych piłkarzy. Na wiosnę widać już było poprawę w grze. W Bielsku oprócz remisu z Jagiellonią odnotowaliśmy same zwycięstwa, jednak czkawką odbijały się mecze wyjazdowe. 1 remis, tylko 2 zwycięstwa i aż 5 porażek - to miało decydujący wpływ na lokatę w tabeli. Podbeskidzie kończy sezon na piątym, można rzec, najbardziej "pechowym" miejscu. Bielszczanie zgromadzili bowiem tyle samo punktów co czwarty Widzew Łódź, posiadając jedynie gorszy bilans spotkań bezpośrednich (dwie porażki) i tym samym tracąc szansę na grę w barażach o Ekstraklasę.

Sezon 2005/2006 (II Liga)

Nieudane podejście do Ekstraklasy miało duży wpływ na sytuację klubu w nowym sezonie. Większość czołowych piłkarzy odeszła (z "głośnych nazwisk" pozostał właściwie tylko Grzegorz Pater), a sytuacja finansowa klubu daleka była od stabilnej. Na stanowisku dyrektora ds. sportowych zatrudniony został Jerzy Frenkiel, którego nazwisko za kilkanaście miesięcy zacznie pojawiać się w kontekście "afery łapówkarskiej". Mimo kłopotów prezes Stanisław Piecuch przed sezonem zapowiadał ponowną walkę o awans. Sprowadzeni piłkarze, których duża część miała za sobą spore doświadczenie I-ligowe, nie sprostali jednak wymaganiom prezesa. Po 4 kolejkach zdymisjonowany został trener Jan Żurek, którego zastąpił Włodzimierz Małowiejski. Zmiana ta jednak niewiele dała.

Sytuacja finansowa była tak zła, że nie było wiadomo, czy klub dokończy jesienne rozgrywki! Pierwsze zwycięstwo Podbeskidzie zanotowało dopiero w 12. kolejce. Po tym meczu z klubu odchodzi Frenkiel. Nieco lepiej wiodło się nam w Pucharze Polski, gdzie dość nieoczekiwanie dotarliśmy do 1/8 finału. Na drodze do ćwierćfinału stanął późniejszy triumfator tych rozgrywek - Wisła Płock. Końcówka jesieni zaowocowała wzrostem formy (m.in. zwycięstwo w Chorzowie z Ruchem 3:2), jednak na wiosnę gra drużyny dalej była niemrawa.

W związku z tym zarząd klubu postanowił dokonać roszady na trenerskiej ławce. Nowy szkoleniowiec, Krzysztof Tochel, był strzałem w dziesiątkę. Pod jego wodzą "Górale" zaczęli grać piłkę ładną dla oka, ofensywną, czego efektem było wywindowanie się na 13. miejsce, dające prawo gry w barażach o utrzymanie. Tutaj przyszło się nam zmierzyć z Pelikanem Łowicz. Po trzymającym do końca w napięciu, wspaniałym dwumeczu, mogącym śmiało konkurować z największymi hitami Hitchcocka, drużyna Podbeskidzia zapewniła sobie utrzymanie. Tym samym wywalczyliśmy sobie prawo do gry w II lidze także i w następnym, piątym już z kolei sezonie.

Sezon 2006/2007 (II liga)

Pod wodzą trenera Krzysztofa Tochela miało być pewne i spokojnie utrzymanie się w II lidze. Niestety po raz kolejny wszyscy kibice Podbeskidzia przeżywali ogromną nerwówkę, a od spadku uratowały nas… decyzje PZPN-u. Ale po kolei. W przerwie letniej klub postawił na „wariant oszczędnościowy”, mający pozwolić w wyjściu z finansowych problemów – pozbyto się wszystkich drogich w utrzymaniu piłkarzy, w zamian ściągając kilku młodych i tanich zawodników. Odbiło się to słabymi wynikami na początku sezonu. Na domiar złego, klub ukarano pięcioma punktami ujemnymi za nieuregulowanie zaległości finansowych w stosunku do byłych piłkarzy. Na szczęście następne mecze w rundzie jesiennej były całkiem przyzwoite i zimę piłkarze spędzili na dobrym ósmym miejscu.

Niestety inaczej wyglądały wewnętrzne sprawy klubu. Zatrzymany został prezes Podbeskidzia Stanisław P., jego miejsce zajął Jerzy Wolas. W trakcie rundy wiosennej (po meczu z Odrą Opole) zatrzymani zostali również – drugi trener Michał N. (jego miejsce zajął Bogdan Wilk) oraz Grzegorz Pater. Ten ostatni został najpierw zawieszony, a później odwieszony przez władze Podbeskidzia. Wobec klubu zostało wszczęte postępowanie, w wyniku którego karą za udział w korupcji jest m.in. minus 6 punktów na starcie nowego sezonu. Na nasze szczęście, pozostałe kluby zamieszane w aferę zostały zdegradowane, co pozwoliło nam utrzymać się w lidze. W przerwie zimowej anulowano karę ujemnych punktów (klub spłacił swoich byłych piłkarzy), dokonano jedynie kosmetycznych korekt w składzie i wszyscy spodziewali się, że gra będzie wyglądać nie gorzej niż na jesieni.

Jednak walka o utrzymanie ważyła się do ostatniej kolejki. Brak pomysłu na grę, zły styl przygotowań zimą, nieumiejętne podejście trenera Tochela do zawodników sprawiły, że Podbeskidzie rozegrało najgorszą rundę w historii występów w II lidze. Dość powiedzieć, że przez 720 minut nie potrafiono skierować piłki do siatki! Pierwsze zwycięstwo wiosną odnieśliśmy w dopiero siódmej kolejce, pokonując Polonię Warszawa 2:1. Najbardziej jednak będziemy pamiętać mecz z Kmitą Zabierzów, w którym (chyba po raz pierwszy na własnym stadionie w występach w II lidze) nasz zespół po 40 minutach gry przegrywał 0:3 i takim też wynikiem zakończył ten pojedynek. Wszystko wyjaśniło się w ostatniej kolejce, gdy świętujący awans Ruch zmiótł naszych zawodników z boiska i wygrał 4:0.

Na szczęście nasi bezpośredni rywale w walce o utrzymanie – ŁKS Łomża i Kmita Zabierzów (grając u siebie) przegrały swoje spotkania. To pozwoliło nam zająć w tabeli 12., jak się później okazało – bezpieczne miejsce (wskutek degradacji KSZO i Górnika Polkowice). Już po katastrofalnej porażce z Kmitą, trener Krzysztof Tochel dał wszystkim do zrozumienia, że po sezonie odchodzi z Podbeskidzia. Tak też się stało, a jego miejsce zajął...

Sezon 2007/2008 (II liga)

Marcin Brosz. Młody, 34-letni trener, który w poprzednim sezonie wywalczył z Koszarawą Żywiec awans do III ligi. Po pierwszych sparingach widać, że bielszczanie prezentują zupełnie inny futbol jak w poprzednim sezonie. Cel pozostawał tak sam jak w poprzednich sezonach – pewne utrzymanie w II lidze. Gra zespołu przeszła jednak wszelkie oczekiwania. Podbeskidzie zajęło szóste miejsce, mimo kary ujemnych punktów, a gdyby nie ona uzyskałoby upragniony awans. Zacznijmy jednak od początku.

Polityka transferowa klubu była prosta – ściąganie mniej znanych zawodników z niższych lig z regionu i budowanie na nich drużyny. Rozeznanie trenera Brosza przydało się. Świetna inauguracja sezonu i dwa wysokie zwycięstwa w stosunku 3:0 ze Śląskiem Wrocław i Stalą Stalowa Wola pokazały, jak wielka zmiana jakościowa dokonała się w drużynie. Rundę jesienną Podbeskidzie zakończyło na dobrym 10. miejscu, jednak najlepsze miało dopiero nadejść.

Rundę wiosenną „Górale” rozpoczęli od pechowej porażki z Arką Gdynia, lecz później kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, grając bardzo widowiskową piłkę i będąc prawdziwą rewelacją. Mecze z Polonią Warszawa (wyjazdowa wygrana 2:0) i Wisłą Płock (u siebie 4:0) należały do najpiękniejszych spotkań w historii Podbeskidzia. Niestety awansować do Ekstraklasy znów się nie udało, a brakło tak niewiele – zespół z Bielska-Białej skończył rozgrywki na szóstej pozycji, a miał walczyć tylko o utrzymanie. Dodatkowo Dariusz Kołodziej zakończył tamte rozgrywki z aż 14 golami na koncie, ustępując w klasyfikacji strzelców Sławomirowi Peszce, Marcinowi Wachowiczowi i… Robertowi Lewandowskiemu.

Organizacyjnie sytuacja w klubie również zaczęła wyglądać coraz lepiej. Zarządowi klubu udawało się systematycznie spłacać długi, do grona sponsorów dołączyła Grupa Żywiec, a Stadion Miejski ma wkrótce mieć zainstalowaną podgrzewaną murawę i oświetlenie. Wszystkie te działania były podejmowane po to, aby już nic nie mogło oddalić spełnienia marzenia wielu bielszczan - klubu w najwyższej polskiej lidze.

Sezon 2008/2009 (I liga - dawna II)

Od początku sezonu 2008/2009 Podbeskidzie konsekwentnie trzymało się czołówki, a przez kilka kolejek znajdowało się nawet na pozycji lidera, potwierdzając tym samym swój status faworyta. Rundę jesienną, po kilku wpadkach (m.in. porażka 1:2 z Turem Turek), bielszczanie skończyli na piątym miejscu, jednak mieli niewielką stratę do prowadzących w tabeli Widzewa Łódź i Zagłębia Lubin.

Niestety, runda wiosenna nie była dla nas zbyt udana. Bielszczanie świetne występy, jak na przykład wygrane 3:0 spotkanie z Zagłębiem Lubin, potrafili przeplatać przykrymi wpadkami, zwłaszcza na wyjazdach. Właśnie przez niemoc na obcych boiskach, po raz kolejny nie udało się uzyskać upragnionej promocji. O niekorzystnym rozstrzygnięciu ostatecznie zadecydował zremisowany bezbramkowo mecz ze Zniczem Pruszków w ostatniej kolejce. Podbeskidzie zakończyło tamten sezon na czwartej lokacie, pierwszej niedającej awansu, a do podium podopiecznym trenera Marcina Brosza zabrakło zaledwie dwóch oczek.

Na pocieszenie warto jednak wspomnieć o dwóch rzeczach. To właśnie w tych rozgrywkach Górale odnieśli najwyższe zwycięstwo w historii swoich występów na szczeblu centralnym, rewanżując się Turowi za jesienną porażkę i demolując tego przeciwnika przy Rychlińskiego aż 9:0. Aż pięć goli w tamtej rywalizacji zdobył nasz wielki talent Krzysztof Chrapek, który łącznie zamknął swój dorobek bramkowy w sezonie 2008/2009 na 18 trafieniach. Dzięki temu napastnik zapracował sobie na transfer do poznańskiego Lecha, z którym rok później miał okazję świętować tytuł mistrza kraju.

Poza boiskiem Podbeskidzie również robiło postępy. W ostatnim roku została zamontowana podgrzewana murawa, a nad Stadionem Miejskim zabłysło oświetlenie. „Górale” budują też ośrodek treningowy w Dankowicach i pozyskiwali kolejnych sponsorów.

Sezon 2009/2010 (I Liga)

Apetyt niewątpliwie rośnie w miarę jedzenia, ale po dwóch dobrych sezonach i walce do ostatnich kolejek o awans, tym razem Górale spadli w dolne rejony tabeli. Ba, o ich utrzymaniu na drugim poziomie rozgrywkowym ponownie musiała zadecydować ostatnia kolejka i odniesione na wyjeździe zwycięstwo z Flotą Świnoujście 3:0. W spotkaniu tym zespół prowadził już Robert Kasperczyk, który jeszcze w grudniu 2009 roku zastąpił Brosza na stanowisku trenera. I choć rozgrywki te były dla nas niewątpliwym rozczarowaniem, warto wspomnieć, że Podbeskidzie i tak było w stanie odbierać punkty faworyzowanym rywalom. Dowodem na to były m.in. wyjazdowe remisy 2:2 z Widzewem, ŁKS-em i Pogonią Szczecin, które tamte rozgrywki zakończyły w TOP 5.

Dodatkowo to właśnie wtedy zaczął kształtować się trzon drużyny, która w kolejnych miesiącach dostarczyła lokalnej społeczności tak wiele radości. O sobie dawać znać zaczęły także umiejętności Sylwestra Patejuka – autora 10 goli w tamtych rozgrywkach, w tym dubletu we wspomnianym pojedynku w Świnoujściu.

Sezon 2010/2011 (I Liga) 

Kropla drąży skałę… Po kilku nieudanych próbach, nasze marzenie w końcu się spełniło i Podbeskidzie awansowało do Ekstraklasy! Zajac, Cienciała, Konieczny, Górkiewicz, Dančík, Osiński, Łatka, Koman, Patejuk, Rogalski, Malinowski, Chmiel, Ziajka, Kołodziej, Cieśliński, Demjan – te oraz inne nazwiska zapisały się złotymi zgłoskami w sportowej historii Bielska-Białej. Tym bardziej, że na dokładkę dołożyły półfinał Pucharu Polski, czego wcześniej w klubowych kronikach nie odnotowano. Pamiętne mecze z Wisłą Kraków, która w tym samym roku zdobyła mistrzostwo Polski czy z Lechem Poznań (ustępującym mistrzem i świeżym pogromcą Manchesteru City oraz  Juventusu w fazie grupowej Ligi Europy), odbiły się szerokim echem w futbolowym światku. A pomyśleć, że jeszcze rok wcześniej trener Kasperczyk o mały włos nie stracił posady, czego domagała się część kibiców…

Na osobny akapit zasługują działania organizacyjne klubu. Pracownicy z prezesem Januszem Okrzesikiem na czele wykonali ogromną pracę, by Podbeskidzie sprostało wyzwaniom, jakie stanęły przed nim po sukcesach sportowych. Już w meczach Pucharu Polski z Lechem, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem kibiców, udało się zwiększyć pojemność stadionu, stawiając tymczasową trybunę za bramką. Rozwiązanie proste, ale skuteczne, dzięki temu mecz mogło zobaczyć dodatkowe 1000 osób.

Znacznie trudniejszym zadaniem było spełnienie wymogów licencyjnych Ekstraklasy. W gotowości był stadion w Wodzisławiu Śląskim, zgłoszony jako rezerwowy obiekt dla meczów Podbeskidzia. Priorytetem była jednak gra na Rychlińskiego i wspólną pracą (dosłownie!) kibiców oraz pracowników klubu udało się to osiągnąć. Stadion Miejski osiągnął poziom pozwalający na rozgrywanie na nim meczów najwyższej ligi. Drużyna ekstraklasowa, więc i stadion ekstraklasowy. Sam klub również przeszedł przemianę w spółkę akcyjną, co jest jednym z wymogów licencyjnych, ale i ogromnym przedsięwzięciem administracyjnym, które wymagało choćby zmiany wszystkich zawieranych umów. To praca, której nie widać gołym okiem, ale bez niej nie byłoby upragnionej w Bielsku-Białej Ekstraklasy.