Sezon 2011/2012 (T-Mobile Ekstraklasa)

Podbeskidzie, jako nowicjusz i klub z najmniejszym budżetem w Ekstraklasie, przez wielu skazywane było na pożarcie i rolę typowego outsidera. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. W pierwszym sezonie szybko zapewniło sobie utrzymanie, po drodze ucierając nosa m.in. znacznie bogatszym Legii Warszawa i Wiśle Kraków. Szczególnie w pamięci kibiców musiało zapaść zwycięstwo w stolicy, a bramka Sylwestra Patejuka z przewrotki do dziś może powodować gęsią skórkę.

W pewnym momencie sezonu bielszczanie zajmowali bardzo wysokie piąte miejsce w tabeli, jednak po de facto zapewnieniu sobie utrzymania klub wyhamował. Był jednak wciąż w stanie zaskoczyć, czego dowodem było m.in. odebranie punktów późniejszemu wicemistrzowi Polski Ruchowi Chorzów, mimo że do 70. minuty przegrywał na wyjeździe 0:2.

Ostatecznie rozgrywki te zakończyliśmy na dwunastej lokacie, a do gabloty mogliśmy włożyć trofeum za zwycięstwo w klasyfikacji fair-play.

Sezon 2012/2013 (T-Mobile Ekstraklasa)

Często mówi się, że drugi sezon dla beniaminka jest zdecydowanie trudniejszy i nie inaczej było w przypadku Górali. Nasz zespół zaliczył wręcz beznadziejną rundę jesienną, w trakcie której pracę stracił najpierw Kasperczyk, później zastępujący go tymczasowo asystent Andrzej Wyroba, a na końcu Marcin Sasal. W pierwszej części sezonu 2012/2013 zapisaliśmy jedynie sześć punktów, gromadząc po drodze tylko jedno zwycięstwo w 15 spotkaniach.

Wiosną nastąpił jednak niesamowity pościg i determinacja w odrabianiu strat, wydawałoby się nie do odrobienia, pod wrażeniem których była cała piłkarska Polska. Jakby przy okazji, tytuł króla strzelców oraz najlepszego piłkarza ligi zgarnął słowacki snajper „Górali” Robert Demjan. Efektowne utrzymanie w lidze było dziełem trenera Dariusza Kubickiego, a także kontynuującego jego dzieło Czesława Michniewicza (późniejszego selekcjonera reprezentacji Polski).

 W tabeli za wiosnę 2013 zajęliśmy najniższy stopień podium, a w ogólnym rozrachunku czternastą lokatę. Byliśmy więc bezpieczni bez względu na los Polonii Warszawa – ta bowiem nie otrzymała licencji na kolejne rozgrywki, dlatego więc z ligi spadł tylko jeden zespół.

Sezon 2013/2014 (T-Mobile Ekstraklasa)

Górale uzyskali dziesiąte, najwyższe w swojej historii miejsce w Ekstraklasie, choć początki wcale nie były optymistyczne. W październiku, po nieudanym starcie nowych rozgrywek zdecydowano o zmianie szkoleniowca. Prowadzącego zespół TSP Czesława Michniewicza zastąpił wówczas Leszek Ojrzyński. Pod wodzą nowego trenera bielszczanie rozpoczęli od dwóch bezbramkowych remisów na własnym stadionie oraz przegrali we Wrocławiu ze Śląskiem 4:0. Z czasem jednak gra się poprawiła, a punktów zaczęło przybywać. Przełomem była wygrana 3:1 z Lechią Gdańsk oraz niespodziewane zwycięstwo nad Legią Warszawa 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył wówczas Aleksander Jagiełło, wypożyczony do Podbeskidzia z... Legii.

Wspinaczkę w górę tabeli zespół kontynuował również wiosną. Inauguracja, która przypadła na Dzień Zakochanych, przyniosła prezent dla fanów zakochanych w Podbeskidziu - trzy punkty w spotkaniu z Widzewem Łódź, po bramce z rzutu karnego pewnie wykonanego przez Dariusza Kołodzieja.

Sezon 2013/14 to pierwszy sezon rozgrywkowy w Ekstraklasie, w którym rozgrywano 37 kolejek - po tradycyjnych 30. podzielono drużyny na górną i dolną ósemkę, podzielono na połowę ich zdobycz punktową i zorganizowano dodatkowe siedem kolejek (każdy z każdym bez rewanżów), które dopiero ostatecznie wpłynęły na końcowy układ tabeli.

W ostatnim meczu fazy zasadniczej Górale wygrali w Krakowie z Wisłą 1:0. Jedyną bramkę w meczu zdobył Damian Chmiel (przy pomocy Michała Miśkiewicza) już w 13. sekundzie od rozpoczęcie spotkania. Do dzisiaj jest to najszybciej zdobyta bramka na ekstraklasowych boiskach!

W fazie finałowej Górale nie zwolnili tempa! Wygrali cztery z siedmiu spotkań, a tylko raz przegrali (z Koroną Kielce) i ostatecznie zajęli 10. miejsce. Wówczas o sile bielszczan decydowali zawodnicy bardzo doświadczeni i nieustępliwi zawodnicy, na czele z Markiem Sokołowskim, Damianem Chmielem, Dariuszem Łatką czy Bartłomiejem Koniecznym.

Sezon 2014/2015 (T-Mobile Ekstraklasa)

Ponownie bielszczanie dochodzą do półfinału Pucharu Polski - drogę na Stadion Narodowy przerwała dopiero warszawska Legia, ale wcześniej w pokonanym polu TSP zostawiło same ekstraklasowe zespoły: Zawiszę Bydgoszcz, Górnik Zabrze i Piast Gliwice. 

W lidze również Góralom szło nieźle: setny mecz Podbeskidzia w Ekstraklasie uczcili wysokim zwycięstwem nad Ruchem Chorzów 3:0 a jedną z bramek zdobył debiutujący w bielskim zespole Maciej Korzym. Od trzeciej kolejki Podbeskidzie złapało serię meczów bez porażki: pokonało Ruch, Zawiszę, zremisowało z GKS-em Bełchatów, co przyjęto z rozczarowaniem, ale Górale wygrywali dalej z Cracovią i Legią Warszawa. Kluczową rolę w tych meczach odegrał Damian Chmiel, który finalnie został najlepszym strzelcem klubu w tamtym sezonie i mówiono o nim nawet w kontekście powołań do narodowej reprezentacji! Skończyło się na medialnych spekulacjach, ale nie zmienia to faktu, że był to wyróżniający się zawodnik w lidze.

Kapitalny sezon pełny niezwykle emocjonujących meczów, które rozstrzygały się w ostatnich minutach gry jak Lech - Podbeskidzie (1:1, gol dla TSP w 89 minucie), Podbeskidzie – Korona (2:2, wyrównanie Korzyma w doliczonym czasie gry), Podbeskidzie - Jagiellonia i bramka na wagę trzech punktów Roberta Demjana w 90. minucie. Wiele było także niezwykle efektownych spotkań jak szalony mecz w Zabrzu, gdzie po pierwszej połowie Górnik prowadził 3:1, a Górale zdołali wyjść na wynik 3:3 i zabrać do Bielska-Białej jeden punkt.

Nie zabrakło jednak również łyżki dziegciu - mecz z Lechem Poznań, w ostatniej kolejce fazy zasadniczej mógł przesądzić o historycznym awansie Podbeskidzia do pierwszej ósemki. Automatycznie dałoby to i najlepszy wynik w historii klubu, i pewny ligowy byt, a nawet szansę gry o najwyższe cele. Mecz jednak bielszczanie przegrali i ponownie musieli mierzyć się w szalenie trudnej batalii o pozostanie w Ekstraklasie. Batalii dość dramatycznej - utrzymanie zapewniła bramka Bartłomieja Koniecznego w meczu z Górnikiem Łęczna... a jakże inaczej, w ostatniej minucie meczu.

Sezon 2015/2016 (Ekstraklasa)

Rozgrywki w sezonie 2014/15 Podbeskidzie dokończyło już pod wodzą Dariusza Kubickiego, który w nowym sezonie na ławce trenerskiej zasiadł tylko dziewięć razy. Po obiecującym początku i pechowo straconym zwycięstwie w Lubinie, w dziewięciu kolejkach Podbeskidzie ugrało zaledwie sześć punktów (trzy remisy i wygrana z Lechem w Poznaniu), ponadto doznało bolesnej porażki na własnym stadionie (0:6 z Wisłą Kraków) i Kubicki przestał pełnić obowiązki szkoleniowca pierwszej drużyny. Z jego rąk przejął je Robert Podoliński.

"Nowa miotła" zadziałała - seria sześciu kolejnych meczów bez przegranej, świetne mecze Adama Mójty, który jako boczny obrońca seryjnie zdobywał bramki, zgrany duet napastników Mateusz Szczepaniak-Robert Demjan przyniosły znaczny przyrost punktów na koncie Górali. W tym sezonie Podbeskidzie było bardzo bliskie poprawienia wyniku sprzed trzech lat i zajęcia najwyższego w historii miejsca w Ekstraklasie. Końcówka fazy zasadniczej należała do czerwono-biało-niebieskich: wygrana w Białymstoku 3:0, wygrana z Termalicą Bruk-Bet 2:0... okazało się to jednak zbyt mało.

Po końcowym gwizdku w 30. kolejce piłkarska Polska, wraz z centralą Ekstraklasy zaniemówiła: okazało się, że Ruch Chorzów i Podbeskidzie zgromadziły identyczną liczbę punktów i bramek, a bilans bezpośrednich meczów również wypadał na remis. Dodatkowo zajęły miejsce 8 i 9 - czyli to między nimi decydowało się kto znajdzie się w górnej połowie tabeli i grać będzie o europejskie puchary, a może nawet mistrzostwo... Jak zakończyłby się ten sezon dla Podbeskidzia, gdyby to ono było w pierwszej ósemce, nie wiemy. Wiemy, że po dwóch dniach milczenia i niepewności arbitralną decyzją PZPN cofnięto karę jednego punktu dla Lechii Gdańsk, co sprawiło, że o miejscach 7,8 i 9 decydowała mała tabela między TSP, Ruchem i Lechią, która była niekorzystna dla bielskiego zespołu. Rozczarowanie, gniew, żal - te słowa w najdelikatniejszy sposób opisują uczucia kibiców i zawodników, którzy zamiast emocjonować się grą w czołowej ósemce polskich klubów musieli przestawić się na walkę o pozostanie w Ekstraklasie.

Siedem meczów w fazie finałowej to kumulacja pecha, spadku formy i być może również trudności w przestawieniu się na tryb walki na śmierć i życie, jaką zwykle obserwujemy nad kreską odgradzającą w tabeli miejsca spadkowe. W tych siedmiu meczach Podbeskidzie zdobyło jeden punkt, remisując z Koroną Kielce na własnym stadionie 1:1. Czarny sen spełnił się w Łęcznej, gdzie Górnik nie dał szans bielszczanom i pokonał ich 5:1.

Mecz z Wisłą Kraków, który był ostatnim w sezonie, okazał się pożegnaniem bielskiej publiczności z Ekstraklasą. Trzeba podkreślić, że pożegnanie wypadło sympatycznie, a kibice stanęli na poziomie i godnie podziękowali swoim zawodnikom za emocje dostarczane przez cały sezon.