[FELIETON]: Pozwólmy im zagrać o marzenia
Marcin Stopka, kiedyś pracownik klubu, który był TSP w momencie awansu do Ekstraklasy, dziś przygląda się klubowi z perspektywy kibica i zwraca się z apelem do innych kibiców.
To była zwyczajna sobota 8 maja 2011 roku, pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, a minęła już przecież prawie dekada. Przyjechaliśmy punktualnie na mecz do Ząbek, kilka chwil wcześniej świętując w samochodzie porażkę Sandecji w meczu z Wartą Poznań. Mieliśmy drobne problemy z akredytacjami prasowymi, ale wszystko przebiegło pomyślnie. Wchodząc jeszcze tylko wymieniliśmy spojrzenia i uśmiechy z trenerem Kasperczykiem i usiedliśmy w oczekiwaniu na, jak nam się wydawało, łatwe trzy punkty z ostatnim w tabeli Dolcanem, przybliżające nas do upragnionego awansu do Ekstraklasy. Niestety, jedyne co tego dnia otrzymaliśmy to kubeł zimnej wody, przegrywając 0:2. Atmosfera udzielała się każdemu, nikt nie chciał podejść do pomeczowego wywiadu, a ja w głowie miałem pytania wyłącznie takie, które zdecydowanie nie nadawały się do emisji w żadnej pomeczowej relacji.
Po co przypominam te czasy?
Otóż będąc kilkanaście lat w samym centrum wydarzeń Podbeskidzia wiem, że przeżyliśmy razem już chyba wszystko. Sinusoida emocji swoimi wychyleniami niejednokrotnie wykraczała poza możliwości emocjonalne człowieka i dlatego też chciałbym przestrzec wszystkich przed nadmiernym „pompowaniem balonika” pod tytułem Podbeskidzie w Ekstraklasie.
Nie odzierajcie nas z marzeń!
Nie chodzi tutaj o to, aby komukolwiek dzisiaj już podcinać skrzydła, albo pozbawić go marzeń, raczej o zdrowe podejście kibiców. Jestem przekonany, że dziś w dobie przepływu informacji, dużo bardziej rozwiniętej niż to miało miejsce 10 lat temu, komentarze, a nade wszystko wsparcie, zarówno boiskowe jak i to w cyberświecie odegra ważną rolę w drodze jaką nasz klub musi jeszcze przejść, aby osiągnąć najwyższe cele. Zatem proszę, każdego kibica Podbeskidzia o świadectwo wsparcia na miarę góralskiego charakteru. Potrzeba nam ludzi pełnych wiary w sukces, ludzi z zaufaniem, którzy nie odwrócą się na pięcie po każdym straconym golu, ale przyjdą na stadion i ile sił w płucach dodadzą otuchy. Mamy w garści naprawdę sporo piłkarskich argumentów, jednakże aby sukces w pełni mógł zaistnieć potrzeba czegoś więcej...
Wszystko pracuje jak należy...
Kiedy awansowaliśmy do Ekstraklasy w klubie panował dużo większy chaos niż ma to miejsce dzisiaj. Trenerowi Kasperczykowi udało się zbudować wspaniały zespół, który zaczął nagle piąć się po szczeblach ligowej tabeli, ale to co działo się na zapleczu sportowych wydarzeń wymagało dużej reformy, z którą my jako pracownicy, nie ma co owijać w bawełnę, zderzyliśmy się bez sygnału ostrzegawczego. Dziś jest zupełnie inaczej. Na czele klubu stoi sternik, który naprawdę wie czego chce, który potrafi pracować z ludźmi, ale co najważniejsze, który przez te półtora roku bycia prezesem zakochał się w bielskiej piłce nożnej i Podbeskidziu. Widać to przy każdej rozmowie, przy każdym spotkaniu i na każdym meczu Górali. Prócz tego do klubu wrócili ludzie, którzy przez wiele lat tworzyli legendę tego klubu zarówno w sferze około piłkarskiej, jak i tej której nie widać z poziomu boiskowych wrażeń. Nie chciałbym wymieniać żadnych nazwisk, aby nikogo nie pominąć, ale wiem, że Podbeskidzie od strony organizacyjnej to jest bardzo dobrze działający kolektyw.
Szatnia
Kiedyś Jon Gordon znany amerykański coach napisał taką książkę: „Mecze wygrywa się w szatni” …i wracając myślami do drużyny Podbeskidzia z 2010 roku naprawdę trudno się z nim nie zgodzić. Podbeskidzie siłą rzeczy nigdy, nawet w Ekstraklasie nie wyróżniało się zawodnikami za miliony euro. O sile Górali świadczył zawsze duch zespołu, który zmotywowany unosił się w szatni. Któż z nas dziś nie wspomina Kołodzieja, Cienciały, Sokołowskiego, Zajaca, Łatki, Koniecznego, Chmiela i wielu innych którzy budowali ten zespół, a dziś z dumą zasiadają w panteonie legend bielskiej piłki nożnej. Zrobili to przede wszystkim dlatego, że ktoś im zaufał. Teraz patrząc na nowych piłkarzy, którzy ambitnie zgłaszają chęć do stania się nowymi ulubieńcami bielskiej publiczności winni im jesteśmy naprawdę spory kredyt zaufania.
Co mamy robić?
Najważniejsze to twardo stąpać po ziemi i nie układać już w głowie terminarza rundy jesiennej Ekstraklasy. Zawsze lepiej otrzymać nadmiar w stosunku do oczekiwań niż potem zostać z niczym. Dajmy tym chłopakom czas i pozwólmy im zagrać o ich własne i nasze marzenia. Chciałbym na koniec jeszcze przytoczyć wypowiedź trenera Kasperczyka z historycznego sezonu:
„Dobrze było spojrzeć na tych kibiców, którzy byli z nami gdy walczyliśmy o utrzymanie. Wielkie podziękowania dla Was, trzymajcie się z nami dalej, bo zasługujecie na to, żeby ten zespół dał Wam dużo radości.”
Zatem moi drodzy bądźmy w tej rundzie wiosennej dwunastym zawodnikiem, który swoją postawą, kulturą i zaangażowaniem wobec Podbeskidzia pokaże, że zasługuje na najwyższe ligowe cele.
Do zobaczenia na stadionie!