Newsy
08.03.2015

Uratowany remis

W ostatnich sekundach meczu komplet punktów gościom odebrał ich były zawodnik. Przed meczem oraz w przerwie na stadionie dla wszystkich kobiet czekały liczne atrakcje z okazji Dnia Kobiet - każdą panią przywitano kwiatem a w specjalnej strefie panie mogły zasięgnąć porady kosmetyczki, fryzjera, poddać sięmasażowi lub zbadać profesjonalnie swoją skórę. Ponadto w przerwie meczu zorganizowano konkurs dla pań - uczestniczki rywalizowały w typowo piłkarskiej konkurencji, na zwyciężczynię czekał karnet do Fitness Clubu Grępielnia - partnera klubu. Pozostałe uczestniczki otrzymały klubowe upominki w formie nagrody pocieszenia.Na boisku jednak toczyła się prawdziwie męska walka o ligowe punkty.Górale wyszli na spotkanie ustawieni ofensywnie: w ataku trener Ojrzyński wystawił aż dwóch zawodników – straszyć bramkarza Korony mieli Robert Demjan i Piotr Malinowski.Pierwsi bramkę zdobyli jednak goście, w 22 minucie bierną postawę obrońców przy rzucie rożnym wykorzystał Rafael Porcellis debiutujący w barwach Korony, który strącił piłkę do bramki Michala Peskovicia. Odpowiedzź bielszczan była natychmiastowa i niezwykle efektowna – Marek Sokołowski przejął piłkę na połowie rywala, popędził z nią kilka metrów po czym zdecydował się na strzał. Futbolówka po rękach bramkarza z Kielc wpadła w samo okienko bramki. Tak szybkie wyrównanie pozwalało z nadzieją patrzeć na dalsze minuty gry, pomimo falstartu. Pod koniec pierwszej połowy mogło być już 2:1 dla Podbeskidzia, ale było... 1:2. Najpierw po wrzucie z autu strzał głową w wykonaniu Bartłomieja Koniecznego wylądował na poprzeczce bramki Cernauskasa. Górale jeszcze nie otrząsnęli się po tej straconej szansie na prowadzenie, a już przegrywali. Długo przy piłce w okolicach pola karnego utrzymywał się Serhii Pylypczuk, w końcu zdecydował się na dośrodkowanie wprost na nogę wbiegającego Luisa Carlosa, który nie dał szans Peskoviciowi i dał prowadzenie kielczanom. W drugiej połowie to Podbeskidzie zdecydowanie dominowało, prowadziło grę i wymieniało podania – wszystko to jednak tylko do pola karnego Korony. Choć posiadało piłkę przez zdecydowaną część gry, to nie potrafiło stworzyć sobie klarownej sytuacji i wyłamać dziury szczelnej defensywie gości. Niezliczoną ilość dośrodkować ze stałych fragmentów gry wykonywał Maciej Iwański, większość pojedynków główkowych wygrywali jednak gracze w żółto-czerwonych strojach. Sam Iwański był najbliżej pokonania Cernauskasa i to wyjątkowo – głową. Po kolejnym wybiciu piłki przez obronę Korony, ponownie w pole karne wstrzelił ją Sokołowski Iwański zamykał akcję z lewej strony i sprytnym strzałem próbował zaskoczyć Cernauskasa – niestety nieznacznie chybił. Co nie udało się Maciejowi Iwańskiemu, udało się już Maciejowi Korzymowi – ale na tę bramkę kibice musieli czekać aż do 90 minuty. Po piąstkowaniu piłki przez golkipera Korony, głową w pole karne zagrał ją Bartłomiej Konieczny. Instynktownie, stojąc tyłem do bramki piłkę podbił jeszcze Korzym, który przelobował wracającego na swoją pozycję Cernauskasa. Napastnik Podbeskidzia piękną bramką ucieszył licznie zgromadzoną publiczność w Bielsku-Białej, ale sam szanując swój były klub i kolegów, z którymi grał przez długi czas nie fetował tej bramki. Choć bielszczanie próbowali jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę w doliczonym czasie gry, wynik meczu nie zmienił się już w obie strony musiały zadowolić się jednym punktem. 
powrót do listy